wtorek, 31 stycznia 2012

Ulubieńcy ostatnich dni z przymrużeniem oka ;)


Ostatnio dość dużo osób dopada jakaś choroba. Czy to grypa czy to przeziębienie, nie daj Boże tzw. jelitówka (grypa żołądkowa)
I na mnie w końcu przyszedł czas. Jeszcze w zeszłym tygodniu zdążyłam spędzić miło kilka dni w Szczecinie u rodzinki, a już w dzień powrotu czułam się jak taki zdechlak. Kaszel i katar męczą mnie do dziś. 
Ale dzięki moim "ulubieńcom" ostatnich dni nie jest mi to przeziębienie aż takie straszne;)

Najlepsze chusteczki higieniczne na świecie to Kleenexy i nie dam sobie powiedzieć nic innego :P
Nie podrażniają nosa jak wszystkie inne. Poważnie. Ja kupuję już tylko je.

Dzięki starej podczciwej Nivei mój nos nie wygląda wcale strasznie. Dobrze dogaduje się z Kleenexami;)

Kapciuszki ciepłe, które dostałam dwa lata temu od rodziców na Boże Narodzenie, ogrzewały moje stópki, a termofor od zeszłorocznego Mikołaja dbał o to, by było mi ciepło:)

O czymś zapomniałam? Aha Nasivin - spray do nosa. Po co męczyć się z "zapchanym" nosem, skoro można go "odepchać" za pomocą sprayu do nosa:) I zaraz poczujemy się lepiej :)

No i na ten męczący kaszel, który nie pozwala nam się na niczym skupić, tzw. cukierki na kaszel, które są bardzo znane w Niemczech. (Tutaj jest zwyczajem, że prawie każdy Niemiec ma w torebce czy w kieszeni cukierek na kaszel. Raz mi się zdarzyło, że miałam atak kaszlu w metrze i jakiś nieznany Niemiec poczęstował mnie właśnie takim cukierkiem. Teraz jak byłam w pracy, to też proponowali mi cukierki na kaszel. Mają je przy sobie chyba zawsze. Nawet jak nic im nie jest...)



Koniec końców, zaraziłam mojego chłopaka i teraz to on jest bardziej "pociągający" i kichający niż ja;)

Więc pobiegłam czym prędzej po zapas chusteczek :)


A Was nic nie dorwało? Jak się czujecie?
Dużo zdrówka :)

poniedziałek, 30 stycznia 2012

Coś dla zmysłów :)

Skuszona dobrymi opiniami i zachwalaniem tego produktu, sama zdecydowałam się go kupić.

Mowa tu o olejku do ciała z Alverde o zapachu Patchouli i Cassis. (Cena 3-4euro)

Ja jestem balsamowym maniakiem, codziennie po prysznicu muszę się nakremować, bo mam suchą skórę. Takie olejki nie były mi więc obce. Ale ten przechodzi wszystkie inne jakie znam.

Nie dość, że pięknie pachnie, nawilża skórę jak trzeba, to jeszcze ma pompeczkę, więc fajnie się dozuje produkt no i ta szklana buteleczka, która mimo tłustego produktu nigdy nie jest jakaś śliska i lepiąca się... 

Cudo jakich mało. 
Z pewnością kupię ponownie. 
Takiej przyjemności sobie nie odbiorę ;)




Apropo olejków - wyszedł chyba niedawno olejek typowo przeznaczony do pielęgnacji włosów z GlisKura, tak? Ma to któraś z Was? Zadowolone jesteście z tego? Jak to stosujecie? 

Paznokcie tygodnia ;)

Ostatnio dość popularne zrobiły się przeróżne toppery i innego rodzaju lakierki nawierzchniowe, które mogą nam urozmaicić i upiększyć nasz zwykły stary lakier, który nam się już znudził. 

Ja ostatnio dość często używam toppera z limitowanki Essence Re-mix Your Style
01 waking up in vegas

(Nie wiem, czy udało Wam się tą limitowankę dorwać w Polsce...)

Łączę ten topper z różnymi lakierami. Z tym brązem najbardziej mi się ostatnio podoba :)

Spójrzcie!




A oto i sprawcy tego efektu w roli głównej;)


ten brązowy to lakier z Lovely

poniedziałek, 23 stycznia 2012

NYX w Douglasie (w Berlinie)

(Przepraszam, wprowadziłam Was w błąd. Nie zdawałam sobie z tego wcześniej sprawy, ale dla mnie jest już to tak oczywiste, że mieszkam w Berlinie, że nie dodałam tego, że chodzi o Bln, a powinnam była.)


Dziś przechodziłam koło Douglasa. Nie chciałam tam wejść, ale mój wzrok przyciągnęła szafa z kosmetykami z NYXa, więc musiałam looknąć. Oj same dobrocie tam... Marzt mi się kilka produktów stamtąd, ale ostatnio dużo wydałam na wyprzedażach, więc będą musiały poczekać na inną okazję...

Macie jakieś produkty z NYXa? Ja słyszałam na YT o nich wiele dobrego.

Może polecacie coś konkretnego?

Kawa z rana musi być :]

Też tak moi drodzy macie, że rozpoczynacie dzień od kawy?
Ja jak muszę gdzieś z rana wyjść, czy to na uczelnie czy do pracy, to mogę nie zjeść śniadania, ale kawę wypić muszę. Jeśli nie zdążę u siebie, to jakoś po drodze.
A jeśli mam wolny dzień, to pierwsze co robię po porannej toalecie, to idę do kuchni i wstawiam wodę na kawuchę :) Póżniej oczywiście siadam z nią przed laptop i obczajam, co się dzieje w świecie;)

Wypiję też kawę sypaną, tzw. fusiarę, ale największą przyjemność sprawia mi picie kawy rozpuszczalnej. Uwielbiam Nescafe Gold, ale to przy częstym piciu kawy szkodzi na kieszeń. Od dłuższego czasu jednak piję kawę z Biedronki Cafe O'doro. W smaku jest podobna do Nesci, za tą samą pojemność płacimy w Biedronce ok 11zł. Ostatnio nawet była w promocji za 8zł, więc jak byłam w PL to wzięłam odrazu 2 słoiki :) A co :P



niedziela, 22 stycznia 2012

Zużycia jeszcze z 2011r.

Dość długi czas nie byłam aktywna na blogu, ale dość dużo działo się ostatnio u mnie, dlatego musiałam trochę ochłonąć i teraz jestem w pełni gotowa, by zreaktywować mojego bloga ;)

By pożegnać się ze starym rokiem 2011 muszę najpierw omówić moje zużycia, by w końcu móc je wyrzucić do kosza :)

Puste opakowania zebrałam do małej skrzyneczki, by było mi wygodniej to przechowywać.


Jak widać, trochę się tego uzbierało.


Po kolei:

*morelowy peeling do ciała z Biedronki
(fajne, duże drobinki, konsystencja galaretki, przyjemny w użyciu, pozostawia uczucie nawilżenia po użyciu, produkt tani, chemiczny zapach, z chęcią do niego kiedyś powrócę)

*balsam oliwkowy z Isany
(dostępny w Rossmannie, tani produkt, koszt ok 2euro, 400/500ml (już nie pamiętam), przyjemny zapach, dobrze nawilża, ładnie się wchłania, wydajny, używając go, byłam zadowolona, lecz jak wiadomo, jestem jednym chodzącym testerem i nie lubię familijnych opakowań 400/500ml, gdyż musi upłynąć dużo czasu zanim go zużyję i będę mogła sobie kupić inny;) ale jeśli komuś zależy na wydajnym, dobrze nawilżającym balsamie, to z chęcią polecam. Gdy już nie będzie mnie stać na inne i będzie mi zależało na ekonomicznym balsamie do ciała, to z pewnością do niego powrócę, póki co, testuję inne nowości)

*wilgotne chusteczki wielorakiego użytku
(nie mylić z tymi do pup niemowląt lub do demakijażu!!!)
(koszt 1,50euro, dostępne w Rossmannie, o pięknym cytrynowym zapachu, dobrze zwilżone, zawsze mam je pod ręką, jedno opakowanie w kuchni a drugie w łazience, wycieram nimi wszystko - blat w kuchni, umywalke w łazience, biurko w pokoju itd mój niezbędnik wśród środków czyszczących;))

*żel pod prysznic z Isany do skóry wrażliwej
(tani, bo ok 1-1,50euro, wzięłam go, gdyż potrzebowałam czegoś dobrze nawilżającego, sama konsystencja jak w innych żelach dla alergików, ale zapach okropny, nigdy więcej go już nie kupię)

*Żel do mycia twarzy Essence My Skin 4w1
(kremowy żel z mikrogranulkami, które są mało wyczuwalne, do codziennego użytku, nie ściąga twarzy, nie usuwa makijażu oczu, stosowałam go tylko jako żel oczyszczający, nie jako maseczke, ale nie sądzę, żeby się w tej roli jakoś dobrze sprawdził, cieszę się, że mogłam go przetestować, ale drugi raz go już nie kupię, koszt ok 2euro)

*Podkład do twarzy z Rival de Lop
(swojego czasu mój ulubieniec, super dobrany odcień do mojej cery, fajne krycie, nie podkreślał suchych skórek, dobre nawilżenie, lecz nie świecenie się, niestety wycofali go ze stałego asortymentu, koszt ok 3euro)

*Aqua Spray Rfresh Your Skin od Rival de Loop
(super produkt, coś w stylu wody termalnej, z aloe verą, latem bardzo odświeża skórę i makijaż, daje uczucie chłodu, obecnie używam go do fiksowania makijażu jak jest mi żal mojej mgiełki z The Body Shop, spryskuję nią także pędzel przed nakładaniem podkładu lub gdy chcę używać cieni na mokro, super produkt, tani bo ok. 2euro, to już moje drugie opakowanie, na pewno będzie trzecie)

*Woda perfumowana Little White Dress z Avon
(ja bardzo lubię wody i perfumy z Avonu, są tanie, fajne zapachy i jak na swoją cenę bardzo trwałe, lecz od Little White Dress wolę o wiele bardziej Black Dress, nie kupię ponownie)

* pasta do zębów Colgate Crystal Whitening
(jeśli jeszcze dobrze pamiętam;)
(pasty od Colgate bardzo lubię, trwały, świeży i miętowy zapach, ma robić, to, co robi, w wybielanie a pomocą pasty za 8zł i tak nie wierzę;)

*perfumy od Hugo Boss
(dostałam połowę fiolki od siostry, super zapach, trwały)

*tusz do rzęs z Essence I Love Extreme
(o tym tuszu już pisałam, musi dość długo poleżakować, ale później jest idealny mimo dużej szczoteczki, potrafi sprawić wrażenie sztucznych rzęs, moje drugie opakowanie, trzecię kupię również z chęcią, koszt ok 2-3euro)

*lakier do włosów Wellaflex
(totalna tragedia, nawet nie chce mi się o tym dalej pisać, nie zużyłam nawet połowy, bo tak skleja włosy, że nie mogłam sobie z nimi poradzić, nie polecam, nie kupię ponownie)

*Tonik z Lidla Sashira
(dobry, tani, nie podrażnia skóry, zmywałam nim podkład po demakijażu oczu, zanim potraktowałam twarz żelem do twarzy pod prysznicem)

*żel antybakteryjny do rąk Clean Hands z aloesem o zapachu jabłka
(dobry, tani, odświeżał ręce, nie pozostawiał uczucia lepkich albo wysuszonych dłoni, najlepszy jaki do tej pory miałam, minus - niestety przy aplikacji trzeba tubeczkę odkręcić (całą nakrętkę), wolę jak takie produkty są na zatrzask, tym bardziej, że żel jest lejący się, mimo wszystko jestem skłonna kupić go ponownie, dostępny w Rossmannie, cena ok 6-10zł)

*kojący krem pod oczy do codziennej pielęgnacji, AA, cera wrażliwa, bezzapachowy
(koszt w promocji ok 6zł, dla wrażliwców wyśmienity, dobrze łagodził i nawilżał, nic więcej nie zauważyłam, nie kupię ponownie, ale nie dlatego, że u mnie się nie sprawdził tylko z tego powodu, że lubię testować nowości, zużycie takie kremiku pod oczy to kwestia 2 miesięcy, stąd ciekawość wypróbowania czegoś innego po tak długim czasie)

*błyszczyk do ust od Essence Stay With Me Milky Shake (czy jakoś tak;)
(megaśny, najlepszy jaki miałam w życiu, ale mało wydajny, bo to jeden z nielicznych, który w ogóle zużyłam i to w tak krótkim czasie, kupię ponownie i ten i inne kolory, koszt 2-2,50euro)

*Cocealer z Manhattan Wake Up
(nie kryje, nie rozświetla, nie kupię ponownie, mam innych faworytów)

*korektor z Essence
(niestety nie pamiętam nazwy, ale na zdjęciu to ten z lekko czerowną końcówką)
(tańczy od tego z Manhattan, lepiej kryje, rozświetla, nie zbierał się w zmarszczkach, w formie pędzelka, byłam zadowolona, pewnie jeszcze kiedyś do niego powrócę)

Myślę, że o niczym nie zapomniałam.
Póki co, zdązyłam już uzbierać koszyczek ze zużyciami już z Nowego Roku 2012, za jakiś czas się pojawi o tym post.

Pozdrawiam:)