piątek, 2 września 2011

Baza pod cienie z Art Deco

W lipcu miałam urodziny i kilka osób wsparło się moją wish listą z bloga i z niej skorzystało:) Z czego jestem ogromnie ucieszona. Najpierw może prezent od mojej Tamci :* Tutaj mnie bardzo zaskoczyła. Pozytywnie:) Powiedziała, ze będzie to coś z wish listy, ale zapytała sie, czy musi być konkretnie ta firma, jaką ja podałam. Powiedziałam naturalnie, że nie, bo jestem przecież otwarta na nowości i lubię testowa nowe rzeczy (stąd ten blog;)
To własnie od niej dostałam bazę z Art Deco (początkowo chciałam z Gosha)
Jestem z niej megaśnie zadowolona. Wcześniej miałam baze z Joko Virtual, Manhattan i Kobo. One konsystencją tj. wyglądem są bardzo zbliżone do siebie. Z każdej z nich byłam krótko zadowolona. Bo albo jedna mi szybko stwardniała, inna była ciężka w aplikacji, jeszcze inna pozostawiała dziwne smugi i grudki na powiece... Dlatego chciałam tą z Gosha, bo wiedziałam, że ta z Art Deco wyglądem przypomina moje wcześniejsze bazy i może być z nią to samo. Ale tutaj od samego początku jestem nią zafascynowana.







+ super konsystencja
+ łatwa w aplikacji
+ nie pozostawia koloru na powiece (lekko ją nabłyszcza)
+ nie robi smug ani nie pozostawia grudek na powiece
+ utrzymuje cienie na swoim miejscu przez długi czas
+ możliwość aplikacji bazy na powieke dolną (ze wcześniejszymi bazami nie było to możliwe, gdyż były one w swojej konsystencji zbyt twarde i zostawały w zmarszczach pod okiem)
- zapach perfum starego mezczyzny, ale po nalozeniu juz go nie czujemy, wiec dla mnie tego minusa praktycznie nie ma:p

Z całego serca polecam Wam tą baze. Żałuję, że odrazu na nią nie wpadłam tylko wydałam kasę na te inne bazy, które okazały się być dobre tylko na krótko.
Pozdrawiam:)

5 komentarzy: